niedziela, 31 marca 2013

Prace postępują

Przez kilka ostatnich dni nie grzeszyłam atrakcyjnym wyglądem: powyciągany sweter, skulkowane spodnie i okulary na nosie (za dużo kurzu na soczewki). Dawno tak się nie nasprzątałam i nie starłam paznokci. Nasz przyszły dom nabiera realnych kształtów - głównie kształtów mebli. Co prawda jestem zdania, że dopiero dopracowane dodatki stworzą całość godną zaprezentowania, ale już dziś pokazuję skrawki tego, co do tej pory osiągnęliśmy. Jest tak, jak ostrzegałam - prosto i ikeowsko. Nazwałabym ten styl swojską i funkcjonalną prostotą. 



Na wiosnę - bocian

Im bliżej wiosny, której nie ma, tym częściej w ramach buntu zakładam spodnie. I koniecznie ciepły sweter, bo bez tego nadal ani rusz. Plus folkowe dodatki, czyli kwiecista chusta i pas haftowany w kwiatki. W takim stroju mogę wyjść na zimny świat, np. na poświęcenie Wielkanocnego koszyczka, które u nas odbywa się w miejscu bardzo narażonym na wiatry.
Wiem, zarosła mi głowa, fryzury brak, obmyślam nową. 




Wielka Sobota

Dość nietypowe mamy święta, chyba każdy to przyzna, i mam na myśli oczywiście pogodę, chociaż w naszym przypadku nie tylko to.
Na przykład  mój mąż po raz pierwszy wybrał się z nami na święcenie pokarmów, a nawet zaordynował, że idziemy pieszo, bo słońce tak ładnie świeci i szkoda jechać samochodem. Zdanie zmienił już niebawem, a jego mina mówi wszystko:
Przewiało nas porządnie na rozstaju dróg, gdzie mieszkańcy wioski spotykają się na święcenie zawartości koszyczków. To taka "kameralna impreza", którą ja akurat bardzo sobie cenię, mimo niedogodności pogodowych. Nasz koszyk znacznie różni się od pozostałych:

Po powrocie ze "święconki" Maciek postanowił, najwyraźniej doenergetyzowany nieśmiałymi promieniami słońca, rozprawić się z naszym bałwanem, brzydkim i na wpół stopniałym:




poniedziałek, 25 marca 2013

Mroźnej wiosny ciąg dalszy

 To już pewne - Szajbus został osierocony, jego mama zaginęła bez wieści jakieś dwa tygodnie temu. Czuje się najwyraźniej samotny, bo jego kumpel pies odwiedza go zazwyczaj tylko raz w tygodniu i bardzo prędko dostaje zadyszki podczas harców z szalonym kotem. Właściwie mam zakaz nazywania go Szajbusem, bo wymyślono mu przesłodkie imię Tofik, które wg mnie nijak do niego nie pasuje.

 Mąż zjechał z bezśnieżnej krainy i był bardzo zadziwiony torując sobie drogę ku domowi. Normalnie piałabym z zachwytu na widok takiej osłonecznionej bieli, pod warunkiem, że byłby to grudzień, najlepiej czas przedświąteczny. A tak przeklinam sobie pod nosem...


czwartek, 21 marca 2013

Pierwszy dzień wiosny, buahahaha

Pierwszy raz (i mam nadzieję, że ostatni) w życiu mieliśmy okazję ulepić bałwana w pierwszy dzień wiosny. Dobrze się przy tym bawiliśmy, mimo wszystko... To znaczy mimo faktu, że wolelibyśmy iść na długi spacer w ciepłych promieniach słońca.











wtorek, 19 marca 2013

Grrrr i dżinsowa kamizela

Mam taki nastrój, że mogę tylko narzekać, a znacznie przyczynia się do tego pogoda. W nocy dosypało nam 15cm śniegu, chyba specjalnie na złość mnie, tak to odczytuję. Wszystko biorę do siebie, wszystko mnie drażni, masakra jakaś. Nie ja jedna jestem meteopatą, ale przydomek 'grumpy' do czegoś zobowiązuje, prawda? 
I tak, dzięki aurze, w połowie marca zaopatrzyłam się w kolejną ciepłą dżinsową kamizelę, która grzałaby moje starcze plecy i kark. Wzięłam ją właśnie przez ten miły w dotyku bury miś, mimo że musiałam dać do zwężenia (ale nie na tyle, żeby nie móc założyć WIOSNĄ na cienką kurtkę). W uszach srebrne okrągłe blaszki, na szyi kolorowe winogrono, które słabo widać, bo nie wiem ki diabeł, ale raz zdjęcia na tle tej ściany są wyraziste, drugim razem rozmyte, mimo lepszego światła.




niedziela, 17 marca 2013

Czarno-szara pepita

Wszak pepitką trudno ją nazwać, no i jest trudna do sfotografowania. Ogólnie jakoś mój aparat robi coraz gorsze zdjęcia, widocznie przeżywa przesilenie wiosenne razem ze mną. Oto przymiarki sukienki kupionej ponad tydzień temu.
Rzadko wychodzę ze sklepu bez przymierzenia ubrania, ale spieszyłam się do pracy, ludzi tłum, a znajoma sprzedawczyni coś nie w sosie, nie zgodziła się na zwrot w razie czego. Wzięłam w ciemno no i mam - długość sukienki nie pozwoli mi na pokazanie się w niej wśród ludzi, muszę rozejrzeć się za jakimiś legginsami. A może doszyć czarny dół? Jak myślicie? Kołnierzyk malutki i trochę problemowy, podnosi się do góry, wymaga mocniejszego zaprasowania. 




sobota, 16 marca 2013

A kysz!

Kiedy ta zima sobie pójdzieeee? Budzimy się rano, a widoki za oknem jak z końca października. Słońce zachodzi za wciąż ośnieżonymi polami. Maciek zamiast jeździć na hulajnodze, piecze ciastka z babcią i kuzynką, nosa z ciepłego domu nie wyściubia, bo też ma katar. Moją rozrywką z kolei jest przeglądanie (i czasem kupowanie) na Allegro drobiazgów do domu, i chociaż jesteśmy dopiero na etapie zakupu sprzętu kuchennego z nadzieją, że meble zamontują jednak przed Wielkanocą, to mam już dużą radość np. ze słojów jakie zawsze chciałam mieć.
październik- jak dziś
październik czy marzec - wszystko jedno





czwartek, 7 marca 2013

To już nałóg

Myślałam, że moją jedyną słabością są słodycze, ale dziś dotarła do mnie bolesna prawda - jestem uzależniona od sukienek! Kiedyś śmigałam stale w spodniach, wystarczyły mi dwie pary na krzyż i byłam całkiem szczęśliwa, a na pewno nie tak narażona na pokusy. Dziś zdejmując z wieszaków ubrania do przymiarki, mówiłam do koleżanki z pracy: Sukienek mam już dość, biorę bluzki. Starałam się wybierać bluzki, naprawdę SIĘ STARAŁAM, co z tego kiedy wyszłam z dwiema sukienkami!

P.S. Dziurka, to trochę twoja wina, bo przekonałaś mnie, że powinnam pokazywać nogi.