Prasowanie jej dostarczyło mi prawdziwych tortur, a ledwie usiadłam, już moja misterna robota poszła w niwecz, no ale czego mogłam się spodziewać po lnie z bawełną?
Biżuteria odleżała swoje, czyli jakieś pół roku, bo została zakupiona na Świątecznym Jarmarku we Wrocławiu.
Kolory neutralne czyli tak jak lubię.
Ironing the dress was a real nightmare cause it's made of linen and cotton.
The jewellery has its premiere although I bought it a few months ago, during Christmas Fair in Wrocław.
Z pewnością macie też tak, że jak założycie część garderoby odpowiadającą Wam pod każdym względem, to nagle do wszystkiego pasuje i można ją ciągle nosić. Ostatnio zdarzyło mi się tak z przewiewną, mało gniotącą się tuniką. Na szczęście szybko mi się "przejadła" i zawisła z powrotem w szafie.
Wiekowy już wujek mieszka w domku pod lasem, gdzie ma święty spokój i towarzystwo sporej ilości czworonogów. Tylko jeden jest jego własny - mała Sonia, ale z dobroci serca dokarmia i całe stadko psów sąsiada, który niekoniecznie o nie dba. Kiedy tam byłam, zastałam trzynożną matkę (czwarta łapa po złamaniu przyrosła pod brzuchem) i dwie córki - czarną i białą, ale nie wiem ile było początkowo szczeniaków w miocie. Jednego wyjątkowo urodziwego ktoś, na szczęście, ukradł. Wujek szczególnie polubił białą cichą suczkę i przemyca ją nawet z Sonią na swoje posłanie, ale nie może zatrzymać jej na zawsze.
Z powrotem w domu sporo myślałam o tej zaniedbanej gromadce. Trzy suki - za chwilę każda z nich urodzi kolejne niechciane szczeniaki...
My aged uncle is living by the forest, where he can count on silence and a bunch of dogs. One of them belongs to the uncle - the little Sonia, but he also feeds a few dogs of his neighbour, who doesn't care about them. I saw only the three-legged mother and two female puppies, but there used to be more dogs. One of them, exceptionally nice one, was luckily stolen.
My uncle's fallen in love with the white puppy and let her even sleep in his bed,but he can't keep her.
While at home, I've been thinking a lot aobut the dogs. There are three females which will soon give birth to some more unwanted puppies...
Zdarzyła się taka dwa tygodnie temu, jak widać na zdjęciach. Co jutro - tego nikt nie wie, bo prognozy są coraz mnie przewidywalne. Korzystaliśmy wtedy z uroków miejskiego parku i sprawdzaliśmy, czy zadbano o rabaty z kwiatami.
This lazy walk happened two weeks ago. Tomorrow may not be so sunny, but who knows - the weather forecast is becoming less and less predictable. As we were strolling, we checked whether there are nice flower beds in our park.
Pogoda w ten weekend nas nie rozpieszczała, dlatego skwapliwie skorzystaliśmy z dzisiejszego słońca i wzięliśmy znów rowery do galopu. Oraz psa, który prawdopodobnie w poprzednim życiu biegał w zaprzęgu, bo siłę ma niesamowitą i wolę parcia naprzód. Problem w tym, że Lula - przyjaciel wszystkich ludzi i psów - boi się tych ostatnich, dlatego najlepsze dla niej są właśnie bezdroża, gdzie brak tych wszystkich potworów ujadających zza siatek.
Słońce słońcem, ale walczyliśmy z zimnym wiatrem!
The last two days were so cold that we really enjoyed today's sunshine, although the wind was quite harsh and cool. That didn't stop us from cycling along sandy paths. Such uninhabited areas are a blessing for our Lula as she is afraid of agressive dogs barking from behind fences.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że wycieczka rowerowa nie uda nam się. Zwłaszcza niebo zapowiadało katastrofę czyli deszcz, a ekipa się wykruszyła z powodów wszelakich. Dobrze, że mogłam liczyć na dobrą koleżankę z pracy, która zdecydowała się szybko i nawet swoje plany przełożyła.
Przepedałowaliśmy więc 15km, żeby na chwilę usiąść nad rzeką, po czym pies i dziecko wróciły do domu wezwaną "taksówką", a mama i kumpela pedałowały z powrotem.
Despite the fact that the sky was quite cloudy and the family not much willing to be our company, we've managed to cycle 15km to the riverside. Me, my son, my good workmate and Lula - the dog. The littlest ones came back in a car and we - the strong women - cycled back.
Tym razem nie założyłam białych spodni, tylko obszarpane spodenki (nie chciało mi się obrzucić), zamszopodobną wycinankę i skórzaną bransoletkę.