czwartek, 31 października 2013

Wrzesień i październik

W moim przypadku podsumowanie jednego miesiąca nie miałoby większego sensu przy tak małej ilości zamieszczanych strojów (aj, przepraszam, autfitów). Prawie cytując Sowę Pszemondrzałą "Proszę głosowadź jeźli kto hce".














My nie poganie...

... ale pobawić się w Haloween lubimy i nie uważamy naszych poczynań za hołdowanie śmierci. Dzieciaki mają okazję do wyłudzenia słodyczy, a ja i mąż co roku dłubiemy sobie w dyni. Tegoroczna miała wyjątkowo okazałe pestki, suszą się na piecu, żeby w weekend posłużyć nam do dłubania (i rozładowania nerwów).
Maciek po raz pierwszy poszedł z pomysłowymi kuzynkami na halloweenowe żebry.

Tym razem nasza dynia to wampir umieszczony na kuchennym parapecie.




Przy dzieleniu łupów musiałam trochę pomóc, w przeciwnym razie trwałoby to jakąś godzinkę.
 


 A potem nakarmiłam strudzonych wędrowców, którzy obrobili ze słodyczy pół wioski.





niedziela, 27 października 2013

Osuwam się w cień

 





Niewyraźna dziś jestem... ale wszystko już było:  tu spódnica bardziej widoczna, a tutaj kurtka wystąpiła po raz pierwszy. Dopiero dziś odkryłam, że jest ze skóry jagnięcej i trochę mi z tego powodu przykro.

środa, 23 października 2013

"Zapchajdziura" czyli za ciepło

Ostatnio udawało mi się dodawać posty regularnie dwa razy w tygodniu, chociaż nie zawsze ze świeżymi zdjęciami. Straciłam zapał do strojenia min, coś mnie nastraja negatywnie i zachodzę w głowę, czy to po prostu nie wina zbytnich szaleństw pogodowych. Tak, tak - wszelkie anomalie pogodowe rozstrajają mój organizm i trochę mi trudno cieszyć się z takiej cudnej jesieni.
Dziś strój z samego początku września, ale jakże adekwatny do panującej obecnie temperatury! To jest zestaw sportowy w moim wykonaniu, wystarczy zmienić obuwie i heja na dżoging.



A w domu:

Mnóstwo dyniek, z których mieliśmy rzeźbić na szkolny konkurs, ale Maciek przegapił termin:


 Mój koszyk na wrzosy zaginiony w szale przeprowadzek odnalazł się po półtora roku:


Lula- wstręciula, która musiała zostać przy swoim kocyku, bo ze skrzynki dawno wyrosła, a nowo zakupione legowisko zaczęła w najlepsze obrabiać zębami:


 

poniedziałek, 21 października 2013

Dzidzia piernik

Tak mniej więcej się czuję w tej princesce, co nie przeszkadza mi bardzo ją lubić, mimo jej stopnia przyniszczenia. I moje człapaki też, a nawet im bardziej przytarte, tym chętniej je noszę. A pogoda ostatnio sprzyja lekkim butom i odzieniu, tak że spokojnie mogłam bez płaszcza oglądać kurhan. 

 Towarzyszy miałam wielu, między innymi pomarańczowego kapturka i nie-złego lisa.


Kurhan pokazała nam kuzynka i zwróciła moją uwagę na interesujący przekrój przez mogiłę:


I nasz książkowy zakup października, czyli wydanie identyczne jak wtedy, gdy sama po raz pierwszy czytałam "Dzieci...". Obecnie już drugi raz wałkujemy je z Maćkiem (na jego prośbę) i mamy podwójną przyjemność z czytania własnego egzemplarza.


środa, 16 października 2013

Mglisto i deszczowo

Kiedyś, gdy było deszczowo:

I wczoraj, gdy mglisto:
 Wspólny mianownik - kwiatki od Dziurki, które wciąż mi się nie nudzą.
A dziś było i mglisto i deszczowo, co spowodowało, że wciągnęłam na grzbiet byle co.

wtorek, 15 października 2013

Miało być długo i szczęśliwie

Tak miało wyglądać życie Dusi, ale jedno z drugim nie poszło w parze. Pluję sobie w brodę, że nie uwięziłam jej w domu, nie kazałam oglądać świata zza szyby. Dałam jej wolność a wraz z nią wszystkie zasadzki cywilizowanego świata. Mąż znalazł Dusię w niedzielę wieczorem niemalże na naszym mostku. Jakiś kierowca nie zadał sobie trudu, żeby ominąć żywe stworzenie na poboczu drogi. Pochowaliśmy ją w kącie podwórka, a nazajutrz Maciek, nie mówiąc mi nic, zrobił 'nagrobek'.





Jako dziecko nie mogłam pojąć, że zwierzęta nie mają duszy. Do tej pory w to nie wierzę...

czwartek, 10 października 2013

Się stroi

Tym razem nie ja, ale nasz domek. Panna Lila przypomniała mi, że kiedyś dokumentowałam etapy rozwoju naszego gniazda, ale ostatnio więcej dzieje się na zewnątrz niż wewnątrz. Np. dziś zniknęła moja mała Wenecja aka wybieg dla modelki.

Pisałam, że bez odpowiednich gadżetów wnętrze nie ma dla mnie racji bytu, a że ciągle mam wszystko niedograne, nie pokazuję. Zresztą, Cynamoona wjechała mi na ambicję ze swoją łazienką, pomyślałam w duchu "Z czym do ludzi, kobieto?", więc poprzestaję na kilku fotkach nabytych całkiem niedawno dodatków.

wieszak na biżuterię - Netto





Brico Marche


Netto


stragan na Krupówkach


sklep na Krupówkach



środa, 9 października 2013

Mała granatowa i mała blondynka

Nagły powrót ciepła tak mnie otumanił, że do tej pory zastanawiam się, czy wyjąć i znów odprasować letnie rzeczy, czy może dać sobie spokój, bo to ostatnie podrygi grzejącego słońca. Przypomniał mi się sierpień, wizyta mojej "psiapsiółki" i sukienka - dla mnie ideał, tylko mógłby się mniej gnieść.





A tu wersja bardziej oficjalna, ale chociaż narzutka łachmaniarska, żebym nie czuła się zbyt elegancko lecz tak jak lubię.
 
 Mąż: "To ty kwadrat tam masz?!" Mam, proszę - tu mina specjalnie dla męża, który nie znosi mojej nadmiernej ekspresji na twarzy.


Chyba przynajmniej tę sukienkę przywrócę do łask w ostatnie "złote" dni.

I na koniec serdeczne podziękowanie dla małej blondynki za wszelką radę, pomoc  i pracę włożoną w naszą znajomość: