środa, 31 października 2012

Jak własna matka

Tak podobno teraz wyglądam z krótkimi włosami, ale usłyszałam też "Dokąd idziesz ubrana jak własna babka?", tyle że wtedy miałam na sobie płaszcz i czapkę. I szłam ukraść dynię na lampion, bo w tym naszym zabieganiu, zupełnie nie związanym z jutrzejszym dniem, zapomnieliśmy kupić dziecku dynię dostatecznie wcześnie. Ukradłam więc siostrze spod  domu. Za parę godzin jej córki przyszły z okrzykiem "cukierek albo psikus", załadowałam im w koszyczki sporo szokobonsów i czuję, że rachunek za dynię wyrównany.





sobota, 27 października 2012

Wielki dzień małego chłopca

Wczoraj klamka zapadła i nie ma odwrotu - syn został przyjęty do społeczności szkolnej i śpiewał między innymi, że będzie "dbał o pani nerwy", w co nie bardzo wierzymy my, jego rodzice.



 I najprzyjemniejsza część uroczystości.

piątek, 26 października 2012

Jak stróż w Boże Ciało

Zdarzyła się okazja do debiutu sukienki kupionej już dość dawno. Tak na co dzień wolę bardziej "żulowato"... Niech Was nie zwiedzie słońce, od którego marszczę zmarszczki, ani te urocze chmurki na niebieściutkim niebie, bo zimno dziś na tyle, że założyłam wymięty jeszcze płaszcz, wyciągnięty pośpiesznie z zasobów zimowych ubrań.


Tak, obcięłam włosy i przepraszam Ruda, nie zapuszczam z Tobą ;-)

wtorek, 23 października 2012

Było miło...

... tyle że bardzo krótko. Jednodniowa wycieczka to nie jest to za czym przepadam (zwłaszcza jeśli muszę tyle godzin wysiedzieć w autokarze i nie bardzo wiem gdzie nogi podziać), ale lepsza taka niż żadna. Chociaż to był replay z lata czyli Karpacz i Śnieżka.

 Sobotni poranek wcale nie zapowiadał się z początku tak słonecznie, ale wkrótce nastała jasna błogość.

  Każda ścieżka zachęcała do wejścia na nią i wędrówki nawet w nieznane.


 Na początku był Wang, ale za robienie zdjęć wewnątrz wołali pięć złociszy, więc uznałam, że nie warto, ale oto miniaturka w zamian. I ja rzecz jasna.

 Nie, nie rozdają nic za darmo, to kolejka do wyciągu krzesełkowego na Wielką Kopę...

  ... a to jej dalsza część. Niewiarygodne, bo w sezonie wyciąg praktycznie świecił pustkami.

 Wiem, że nie robi się zdjęć pod słońce, ale chciałam zapamiętać jak mocno wtedy świeciło. Dobrze, że koleżanka miała filtr 30, w przeciwnym razie miałybyśmy piękne czerwone nosy.

 Piknik pod Śnieżką - tłumy waliły zewsząd.

 I zjazd. Ten Gołębiewski to naprawdę kolos i jakkolwiek nie zachwyca mnie przepychem, to zadziwia rozmiarami.

czwartek, 11 października 2012

Trochę na dobre

Nie ma tego złego... Co prawda trwamy teraz w niejakim zawieszeniu (czyt. na walizkach), ale pod jednym względem jest lepiej niż przez ostatnie lata - mam znów swoje wygodne łoże! Do tego zupełnie niespodziewanie dostałam starą lampę, która dopasowała się do kąta i daje wieczorem przyjemnie ciepłe światło. Cała tymczasowa sypialnia zyskała na przytulności, a koleżanka Izolda twierdzi nawet, że to wszystko wygląda na zamierzony, obmyślony układ.




wtorek, 9 października 2012

Hej ho, do szkoły by się szło...

... albo i też nie. Niech Was nie zwiedzie zadowolona mina Maćka przy odrabianiu lekcji - szlaczki i kolorowanie to mordęga.
- Maciek, gdzie jest lepiej - w szkole czy przedszkolu?
- W szkole!
- A dlaczego?
- Bo są przerwy!