czwartek, 25 kwietnia 2013

Zaczarowany ołówek

Właściwie nie bardzo mam czas i natchnienie na posty, ale Ruda była ciekawa mojej fryzury ala 'Zaczarowany ołówek', więc proszę bardzo:




 Poza tym próbuję ogarnąć swoją garderobę, która do tej pory wyglądała tak:


A obecnie (już wyczyszczona i zapełniona) tak:


Trochę uporządkowałam ten chaos, ale jestem nadal w trakcie wyciągania rzeczy z worów i ich prasowania, a tu jak na złość decha odmówiła posłuszeństwa, muszę chociaż kupić nowy pokrowiec. Przy okazji policzyłam swoje sukienki - 50!

niedziela, 14 kwietnia 2013

Urodzinowo raz jeszcze

Relacja z urodzinowej imprezy Maćka musi być. Wszak prowadzę tu sobie rodzaj pamiętnika, a to przecież pierwsze tak duże przyjęcie w nowym domu. I wolałabym, żeby było ostatnie z uczestnikami w tak młodym wieku, bo właśnie się głowię, jak usunąć ze ścian ślady po paluchach utłuszczonych czipsami. Zabawa była jednak przednia, Maciek uszczęśliwiony, aż usłyszałam (nie po raz pierwszy) "Mamo, to najfajniejszy dzień mojego życia!"


Tradycji stało się zadość - najpierw zdmuchnięcie siedmiu trochę chwiejnych świeczek.


I, jak to u nas bywa, świeczki były zapalane i zdmuchiwane tyle razy, ilu chętnych gości.


Następnie wręczanie prezentów - najważniejszy punkt programu!


Później dzieciarnia podzieliła się na dwie grupy.


Chłopcy ambitnie składali pojazd z klocków lego technics.



Dziewczyny zajęły się torem kuleczkowym, ale nie szło im zbytnio (zgodnie z powiedzeniem "Gdzie kucharek sześć..."), dopóki nie wkroczyła do akcji ciocia Beata.



Gotowym torem z chęcią pobawili się chłopcy, ale już dziewczyny nie były zainteresowane lego, uskuteczniały "w chowanego", a ja gratulowałam sobie, że nie sprzątałam zbyt intensywnie poprzedniego dnia.



Nieodłącznym elementem dobrej zabawy i pysznego jedzenia jest fontanna, która dla nas to już nie nowość, ale cieszy zawsze tak samo, bo też czekolada z niej smakowita.



A chłopcy chwilę później wcinali czekoladkę z kinder niespodzianek... ble.


 Przyjęcie w sumie zakończyło się pizzą, pierwsi wychodzący goście jeszcze mieli jej ostatnie kęsy w buzi, ale cztery godziny minęły tak szybko, że nie zdążyli się nabawić ani najeść. Już po wyjściu wszystkich gości Maciek jeszcze odnajdywał nieotwarte prezenty, a zasnął z tymi ulubionymi. Ogłaszam szlaban na podarunki aż do Bożego Narodzenia!


piątek, 12 kwietnia 2013

Mgnienie oka czyli siedem lat

Tyle dokładnie minęło dziś, przed godziną, od momentu gdy na świat przyszedł Maciek. Było mu spieszno, więc nie sprawił kłopotu i nie męczył długo mamy. Zapłakał, złożył łapki do "amen" i zesiusiał się. A potem przeżyliśmy razem siedem lat i właśnie znów śpi w moim łóżku, bo w weekendy ma na to przyzwolenie.



piątek, 5 kwietnia 2013

Wszystko pierwsze

Pierwsza noc spędzona w nowym domu. Dziwnie, bardzo mi dziwnie, mężowi też. Jak gdybyśmy byli tu tylko na chwilę, zupełnie jak wtedy, gdy przez kilka tygodni pilnowaliśmy domu mojej koleżanki. Oswajamy się z naszym gniazdkiem. Jedynie Maciek zaaklimatyzował się maksymalnie od samego początku i już w zeszłym tygodniu zaprosił swoją klasę na zwiedzenie nowego domu i urodziny w jednym (oczywiście bez wiedzy i zgody rodziców).
Bardzo wiele rzeczy jeszcze nam brakuje, przede wszystkim drzwi wewnętrznych, które miały być wstawione już dwa tygodnie temu. Dzięki ich brakowi można np.oglądać telewizję w salonie jedząc śniadanie w kuchni:

Nie ma co narzekać, dobrze jest. Jeszcze nie urządziliśmy żadnej parapetówki, a już dostaliśmy pierwsze prezenty na nowe mieszkanie od kochanej Dziurki, która wszystko tworzy swoimi zdolnymi łapkami (z wyjątkiem świeczników). Prezenty mają już swoje stałe miejsca: wiosenny "łańcuszek" pasuje mi przy oknie w kuchni, a świeczniki na parapecie w sypialni.
Owieczki natomiast pośpią sobie w ukryciu do następnej Wielkanocy. Mam teraz takie urocze szufladki,  w których trzymam drobne ozdoby i "przydasie", ale z lenistwa rzadko z nich korzystam. Niestety, nie jestem też tak uzdolniona jak Dziurka!