wtorek, 17 kwietnia 2012

Brak słów... / Just speechless..


Miało być miło – ja na weekendzie w Tatrach, hydraulik pod moim zlewem, a po powrocie wszyscy i wszystko na swoim miejscu. Z radością włączyłam pralkę po dwóch tygodniach zbierania góry ubrań i zaraz musiałam pędzić po miski i wiadra. Awaria nie naprawiona, a ja po odebraniu wody z trzech wsadów. Bajka! Dziś w pracy od 8 do 19 – jeszcze lepiej. Ale środa będzie przełomowa, tak wróżę. 

At the weekend, while I was climbing the Tatra Mountains, the plumber was trying to fix the leaking pipes. Unfortunately, it didn’t work and when I came back, I still couldn’t do the washing, after two weeks of gathering dirty clothes. And today I had to spend almost 12 hours at work. I hope Wednesday will be a turning point.





8 komentarzy:

  1. piękne widoki :) uwielbiam góry

    zapraszam do nas http://vampiresandsweethearts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. wiadomo jak pech to pech, ale gór zazdroszczę!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale wypad w góry to się chyba udał:):)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. o matko, ale Ci tych gór zazdroszczę... ale takiego hydraulika to już nie;)

    OdpowiedzUsuń