Jak wiadomo, zakupy potrafią znacznie poprawić humor kobiecie, szczególnie te ubraniowe. Czasem jednak wywołują też ogromne wyrzuty sumienia, zwłaszcza jeśli się nadszarpnęło znacznie budżet domowy. Dlatego bezpieczniej jest kupować "rzeczy do domu", bo w razie jakichkolwiek pretensji ze strony męża można zakrzyknąć "Ależ to dla domu, nie dla mnie!". I należy mieć nadzieję, że mąż się nie spostrzeże, że bez tych wszystkich bibelotów da się żyć i dom się nie zawali.
Jako Kompletna Gadżeciara cieszę się równie mocno z nowej bluzki jak i glinianej figurki. Ostatnio zajrzałam na stronę DaWanda i mówię Wam - nie róbcie tego, jeśli należycie do Kompletnych Gadżeciar, to niebezpieczne. Zwłaszcza, że niektóre ceny zwalają z nóg i możecie stanąć przed tragicznym dylematem - mięso na obiad do końca miesiąca czy ten śliczny kolorowy napis na ścianę?
Drobiazgi, które pojawiły się ostatnio w moim domu, wyszukałam głównie na Allegro - to jednak tańsze źródło radości dla Gadżeciary.
Tablica magnetyczna - fantastyczna i zasłona prysznicowa też. Zresztą reszta też niczego sobie ale te dwa pierwsze wymienione gadżety są ponad resztą!
OdpowiedzUsuńTablica, powiadasz? Szkoda, że tak późno się dowiaduję...
UsuńJa niestety mając poczucie ze w każdej chwili coś sie zmienia , przeprowadzimy sie ( 10 razy w ciagu ostatnich 7 lat ) przestałam kupować bibeloty . Bo sie je źle przenosi .
OdpowiedzUsuńAle
Kupuje nałogowo książki , choć jest to ogromnie niewdzieczna cześć do ciągłego przenoszenia . Mam dwie biblioteki , jedna w Pl . Na jakieś 1000 książek , i tęsknię za nimi . Tutaj po 3 latach mam ...z 600 .... I czas kolejny regał kupić .... Ale marzy mi sie ze kiedyś osiadziemy na stałe . Wtedy bedą wszystkie razem :) i wielka zieloną kanapą i stojącą lampà .... Wszystkie ze mną !
Z jednej strony te przeprowadzki to taka przygoda, ale rozumiem, że można mieć dosyć.
UsuńI rzeczywiście książki łatwiej zebrać i włożyć do pudeł niż kruche bibeloty.
Mam tak jak Ania, choć książek mniej kupuję - w wojskowym mieszkaniu trudno o miejsce;)
UsuńDruga strona, to kurz - nie lubię sprzątać, więc jak najmniej stawiam na meblach:D
Ale te Twoje drobiazgi śliczne:))
To druga strona medalu ;)
UsuńJa nazywam je kurzołapami ;)
ta ostatnia figurka jest śliczna!
OdpowiedzUsuńz allegro?
Niestety, nie. To kowalstwo artystyczne z Istebnej, pamiątka z wycieczki w Beskid Żywiecki.
Usuńuwielbiam robić nie tylko zakupy ciuchowe ale tez te do domu Twoje są super
OdpowiedzUsuńTo dla mnie bardzo niebezpieczna strona:)))podobnie jak Ty uwielbiam bibeloty:))Twoje zakupy są śliczne,szczególnie ten wieszak ze starą reklamą:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam kupować rzeczy do domu. Tylko moje źródło zakupów to głównie targi staroci i Czacz, wieś specjalizująca się w sprzedaży sprowadzanych, używanych rzeczy. Muszę coś zobaczyć, dotknąć, poczuć fakturę. No i musi być targowanie się;) Doszłam już do wniosku, że powinnam prowadzić pensjonat, mogłabym zagracać go do woli, a każdy pokój dla gości miałby inny charakter, bo jak się ma mieszkanie w bloku to jednak trzeba się hamować z tym zagracaniem;)
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że starocie to większy wydatek, a wiesz, jak człowiek chce kupować wciąż i wciąż nowe pierdółki, to musi tanio ;-)
UsuńA jak założysz taki pensjonat, będę tam częstym gościem!
No właśnie niekoniecznie to duży wydatek, a przynajmniej jeśli idzie o rzeczy drobne. Większość naszych porcelanowych naczyń kosztowała w porywach 5zł, a są to rzeczy naprawdę ładnie zrobione, tylko w pojedynczych egzemplarzach. Chociaż te nasze szafy były o wiele tańsze niż wielkościowe odpowiedniki w Ikei;) Choć widziałam też dużo droższe, ale takich po prostu nie biorę pod uwagę i szukam dalej okazji. Tylko to chyba też specyfika zachodniej części kraju, blisko do granicy więc ceny sprowadzanych rzeczy niższe (pamiętam, że już kiedyś o tym pisałyśmy;).
UsuńA propos tego kremu z woskiem z Isany, użyłam na mokre włosy i wróciły loki!:D