Wyprodukowane z krepiny kwiaty były mi potrzebne do wianka, a właściwie do kilku. Chociaż ostatecznie okazały się jeszcze niepotrzebne (uff, mogę je dopracować), bo wystarczyło nam wianków z plastikowych maków.
Dziś moje niecodzienne wydanie, a właściwie nadzwyczajne, bo pierwszy raz w życiu tak się prezentuję. Z racji mojego Arcyważnego Stanowiska przyjdzie mi pewnie jeszcze nie raz produkować kwiatki, wianki i wdziewać je na siebie. Jak mus to mus!
Wyglądasz uroczo:)))))))))))))))))))))))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńTe łopolskie dziołchy wielkie paradnice kazały se poszyć czerwone spódnice ;)
OdpowiedzUsuńHahaha wygldasz jak szefowa kółka gospodyń wiejskich :):):)
Uroczo wręcz
Chodziło o to, żeby mnie nikt nie poznał ;-)
UsuńŚwietnie! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
VANILLAMADNESS.com
Jest fajnie:D
OdpowiedzUsuńA nawet śmiesznie ;-D
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPięknie folklorystycznie. Cudne fotki!
OdpowiedzUsuń