Nie żebym tęskniła za tym żarem, do tej pory podlewam omdlewające drzewka i z przerażaniem patrzę na łyse brzozy, ale w jeden z takich męczących weekendów wpadła do mnie Dziurka z rodziną i trochę mnie ożywili. W przenośni i dosłownie, bo wylądowałam w wodzie w ubraniu.
Cóż było robić w taką pogodę? Wylegiwaliśmy się to na tarasie, to w cieniu szopki, od czasu do czasu maczając się w basenie. Grillowaliśmy z ochoczym udziałem psów.
Rodzina Dziurków powiększyła się o suczkę, białą kudłatą Mimi, która imię otrzymała prawdopodobnie dopiero w połowie swojego życia. Wyeksploatowana w pseudo hodowli i porzucona jak śmieć, oślepła i powłócząca nogami, ale wciąż istota czująca i wcale nie misiek do ozdoby kanapy, chociaż tak wygląda.
"Dziewczyny" zaakceptowały ją, mimo że to suczka, a ona nie ganiała mi kota. Czyli istna sielanka.
Ażeby nasze czworonogi zaznały również ochłodzenia, zabraliśmy je na pobliskie "glinianki". Mimi pierwszy raz pływała i świetnie jej to szło, mimo zwichrowanego kupra.
Zdjęcia - Dziurka i ja
To cudownie, że Mimi znalazła dom! :) Świetne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
VANILLAMADNESS.com
HIHI! Fajny weekend, dzięki ciotka za gościnę! Ty moja przyjaciółeczko :*:*:*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że filmiku nie zmieściłaś z lądowaniem w basenie ;)
I co jeszcze?!
Usuń