Tak miało wyglądać życie Dusi, ale jedno z drugim nie poszło w parze. Pluję sobie w brodę, że nie uwięziłam jej w domu, nie kazałam oglądać świata zza szyby. Dałam jej wolność a wraz z nią wszystkie zasadzki cywilizowanego świata. Mąż znalazł Dusię w niedzielę wieczorem niemalże na naszym mostku. Jakiś kierowca nie zadał sobie trudu, żeby ominąć żywe stworzenie na poboczu drogi. Pochowaliśmy ją w kącie podwórka, a nazajutrz Maciek, nie mówiąc mi nic, zrobił 'nagrobek'.
Jako dziecko nie mogłam pojąć, że zwierzęta nie mają duszy. Do tej pory w to nie wierzę...
no po prostu smutek i żal!
OdpowiedzUsuńja dzisiaj rozmawiając ze znajomymi- odkryłam, że jako jedno z wielu pytań: co słychać?
miałam zadać pytanie o psa. a psa też juz dawno nie ma.
a człowiek tak się przyzwyczaił!
Wystarczy kilka tygodni, żeby się przywiązać, a co dopiero lata!
UsuńJa mieszkam przy drodze krajowej i większość kotów z okolicy ginie pod kołami samochodów. Z tego powodu moje córki nie mają kotka, chociaż bardzo by chciały. Pamiętam z dzieciństwa swoją rozpacz po stracie kolejnego kociego przyjaciela. Każdy miał imię, swoje miski, panował w kuchni, cudownie mruczał przy głaskaniu, zajmował jakiś kawałek miejsca w sercu. A potem tylko płacz... Wielka szkoda Waszej Dusi. Mnie jest naprawdę bardzo przykro. Ewa z woj. łódzkiego.
OdpowiedzUsuńKiedyś nasze koty żyły po dziesięć lat, a obecnie ruchliwe drogi to zmora wszelkich zwierząt, nie tylko kotów. Pod tym względem mam dosyć rozwoju cywilizacji (i z wielu innych powodów).
UsuńWspółczuję serdecznie:( Wyobrażam sobie jak się czujesz... W sobotę będzie miesiąc jak mój ukochany kot odszedł za tęczowy most (co prawda nie od kół, ale jednak...). Nie czekałam długo, wzięłam dwa kociaki, wypełniają pustkę i są kochane, ale wiadomo, że Reginki mi nie zastąpią:(
OdpowiedzUsuńZnajomi aż się proszą, żeby wziąć małego kociaka, ale ja na razie odpuszczam sobie. Nie wiem jak miałabym postępować - pozwolić wychodzić na dwór i znów płakać po kolejnym zwierzaku, czy zatrzymać w domu i mieć wyrzuty sumienia, że go ograniczam.
UsuńSzkoda kociaczka... Serdecznie współczuję, odejście domowego zwierzaczka zawsze boli, to wszak nasz członek rodziny. Miałam kiedyś i koty, i pieski. Każde ich odejście przeżywałam okrutnie. Moja ukochana Masia poszła sobie z domu, jak wyprowadziłam się po studiach a nie mogłam jej zabrać ze sobą, więc musiała zostać w domu z moimi rodzicami. Po kilku dniach znaleźli ją nieżywą. Przeżyłam to bardzo, miałam wyrzuty sumienia, pewnie Masia mnie szukała, nigdy wcześniej sama tak daleko nie odchodziła od domu. Rozumiem Wasz ból. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie - jestem jednym wielkim wyrzutem sumienia, że źle postąpiłam, chociaż pewnie drugi raz postąpiłabym tak samo i pozwoliła jej wychodzić na dwór.
UsuńWiem co czujesz.
OdpowiedzUsuńWiem, że wiesz..
UsuńWspółczuję bardzo, wiem, że to kiepska pociecha w tej chwili, ale przynajmniej Wy daliście jej bardzo szczęśliwe życie przez ten czas, kiedy była z Wami.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że była szczęśliwa łapiąc sobie te myszki na podwórku i chodząc na randki z Tofikiem.
UsuńBiedne kocię:(
OdpowiedzUsuń:-(((
Usuń:(
OdpowiedzUsuńo matko...straciłam ukochanego psa przed laty, więc wiem co czujecie...:(
OdpowiedzUsuńMasz bardzo wrażliwego syna . To dobrze .
OdpowiedzUsuńTak, zaskoczył mnie tym bardzo, bo wydawało się, że wypadek kota niewiele go obszedł.
UsuńFacet i tyle .
UsuńNie mówi o uczuciach , działa ;)
O jejku, tak mi przykro!
OdpowiedzUsuń