poniedziałek, 22 sierpnia 2011

The Pieniny expedition - Day 3rd


Trzeciego dnia znów musieliśmy odłożyć górskie wędrówki, bo pogoda straciła dobry humor i groziła deszczem. Wobec tego wybraliśmy najpiękniejszą, według mnie, atrakcję Pienin, czyli spływ tratwami przełomem Dunajca. Zazwyczaj wybieram krótszą trasę do Szczawnicy (można i do Krościenka), ale to i tak oznacza dwugodzinne unoszenie się na falach i podziwianie dzieł natury Pienińskiego Parku Narodowego. Za bilety każą sobie słono płacić, ale naprawdę warto. 

 On the third day the weather got worse, so we decided to go rafting on Dunajec instead of climbing the mountains. It lasts about 2 hours and it’s worth it. The rafts are steered by teams of two men and their task is also to entertain the tourists by telling interesting and funny stories and facts about the rafting.


cardigan - B. Young                  




 
Tratwą sterują za pomocą długich drągów dwaj flisacy, a z tymi bywa różnie. Czasem wyjątkowo gadatliwi i dowcipni, czasem mrukowaci, ale wszyscy mają obowiązek ubarwiać turystom czas spływu opowieściami i legendami. Nasz tegoroczny team był taki sobie, jeśli chodzi o rozmowność, za to nadrobiły za nich... kaczki-żebraczki. Najpierw za tratwą płynęła sobie jedna sierotka, której pożałowałam i rzuciłam kawałek słodkiego rogala. W mgnieniu oka z krzaków i zarośli wyfrunęło stado około trzydziestu krewnych-i-znajomych tamtej kaczki i nie pogardziły rogalem z dżemem ani bułką z budyniem. Dlatego warto wziąć ze sobą na spływ jakieś pieczywo, zwłaszcza jeśli chce się sprawić frajdę dzieciom.

This year our entertainers were also ducks, which follow the rafts with hope for a piece of bread.

 
Po opuszczeniu tratwy w Szczawnicy można cofnąć się pieszo brzegiem parę kroków i wspiąć na ważny szczyt Pienin – Sokolicę, z której roztacza się widok niesamowity, z charakterystyczną karłowatą sosną. My jednak poszliśmy sobie w prawo i doszliśmy do wyciągu krzesełkowego na Palenicę. Tam na górze też można sobie jeszcze wyżej pójść, ale my wobec innych planów zjechaliśmy na dół. 

When we left the raft, we had a chance to climb Sokolica, but we had a ride on a chair-lift instead.


 
Odpoczywaliśmy przy kawie i naleśnikach w restauracji tym bardziej uroczej, że noszącej moje imię. 
Maciek malował:
We had a rest drinking coffee and eating pancakes in a restaurant being called my name.
Maciek was colouring:

Ja gapiłam się głównie w okno:
I was staring through the window:

Zaliczyliśmy też straganowy smakołyk czyli pyszny oscypek grillowany z żurawiną i pojechaliśmy na zamek w Czorsztynie, a właściwie jego ruiny. Zamek stoi sobie nad Jeziorem Czorsztyńskim vis a vis zamku w Niedzicy, dlatego widoki z jego szczytu równie piękne co z tamtego.

We had also delicious  grilled cheese with cranberries and we went to visit Czorsztyn Castle. It is situated opposite Niedzica Castle, on the bank of Czorsztyńskie Lake, hence the views are as beautiful as from the previously visited castle.

 
Mieliśmy chęć na przejażdżkę niby-parostatkiem widocznym w oknie zamku, i nawet zeszliśmy na przystań, ale cena nas odstraszyła, więc tylko obfociłam statek.

We felt like cruising on something like a steamboat, but the tickets were far too expensive, so I only took some photos of the boat. 

 Photos by me, Ania and Asia :-)

1 komentarz:

  1. Też zawsze lubiłam groszki. ;)) Hmm,ale skoro przy nadchodzących trendach nabyć coś w grochy i szybko schować do szafy(co by przeczekać ten BUM na nie),to ja się na to piszę! Mimo wszystko. ;)

    OdpowiedzUsuń