Na swoim blogu Bleubird opisuje jak niedawno zaczęła uczyć swoje dzieci w domu, nie posyłając ich do szkoły między innymi z powodu dokuczania synkowi przez rówieśników. Sądzę, że to akurat nie był dobry powód, bo prędzej czy później mały musi stawić czoła wstrętnym głośnym potworkom i okrutnemu życiu ;-) Maciek wpadnie w szkolny młyn już za rok, ale to, co dzieje się czasem w domu, przypomina mi już szkołę. Np. najmłodszy wujek czyli Fotograf, postanowił przyczynić się do edukacji siostrzeńca i daje mu wykłady z … anatomii. Maciek niedawno żywo zainteresował się dokładną budową ciała człowieka i kiedy wujek smaruje na kartce nieudolne rysunki twierdząc, że rozrysowuje kości ręki, mały słucha uważnie:
Bleubird started homeschooling, so we did. Maciek’s going to start a real school in a year time, but he’s already taught at home, for example by his youngest uncle, my photographer. My son is interested in anatomy and in the photo we can see the uncle drawing arm bones for him.
Cieszy mnie również fakt, że Maciek z zapałem rysuje, i to na kolorowo, a nie jak kiedyś, długopisem i jedną czarną kredką. O żmudnym kolorowaniu nie ma mowy, to nie na jego nerwy, ale powstają hurtowo ciekawe twory z dbałością o szczegóły.
Często w jego rysunkach przewija się motyw nowego domu, o którym mały marzy na równi z rodzicami. Tu jest wersja full wypas z własnym miasteczkiem ruchu drogowego. Tylko nie wiem czemu my, trzy ludki, siedzimy na strychu…
Maciek didn’t use to like drawing, but these days he’s producing huge amount of nice pictures. He dreams about a new house, he shows it often in his works. In this picture our family’s sitting in the attic, I still don’t know why:
Poniżej Maciek i ja siedzimy w rakiecie gotowej do lotu, czekając tylko na tatę, który po prawej stronie pojazdu siedzi przy stoliku z zielonym kolegą i zajada… frytki, a za nimi majaczy zarys McDonald’sa. Bliższe prawdy byłoby piwo na tym stoliku…
Here Maciek and I are waiting inside the rocket for our daddy tucking in chips with his green friend:
Wesoły przechodzeń na pasach, a po lewej to czarne to nie magnetofon szpulowy, tylko mechanizm świateł ulicznych.
A smiling pedestrian:
Znów wymarzony domek, z kotkiem obowiązkowo. Ja to pierwsza od lewej, jako jedyna mam włosy! Na dole to nie sztuczna szczęka, to piłka do nogi, którą właśnie przyniósł listonosz.
Our dream house, with a cat, and the postman bringing a new football. I’m the first on the left and the only one having hair!
Pociąg z ludkami w oknach:
A train full of folks:
I sam rysownik, wielce przejęty:
And the excited artist:
widzę, że synuś fantastycznie afirmuje rzeczywistość, myślę, że przy takim jego zaangażowaniu szybciej niż się Wam wydaje ten dom będzie Wasz :)
OdpowiedzUsuńwyobraźnia dziecka nie ma granic... :) szkoda, że wraz z wychowaniem, zdobywaniem wiedzy część z nich zaczyna gubić tę naturalną zdolność tworzenia