czwartek, 31 października 2013

My nie poganie...

... ale pobawić się w Haloween lubimy i nie uważamy naszych poczynań za hołdowanie śmierci. Dzieciaki mają okazję do wyłudzenia słodyczy, a ja i mąż co roku dłubiemy sobie w dyni. Tegoroczna miała wyjątkowo okazałe pestki, suszą się na piecu, żeby w weekend posłużyć nam do dłubania (i rozładowania nerwów).
Maciek po raz pierwszy poszedł z pomysłowymi kuzynkami na halloweenowe żebry.

Tym razem nasza dynia to wampir umieszczony na kuchennym parapecie.




Przy dzieleniu łupów musiałam trochę pomóc, w przeciwnym razie trwałoby to jakąś godzinkę.
 


 A potem nakarmiłam strudzonych wędrowców, którzy obrobili ze słodyczy pół wioski.





8 komentarzy:

  1. Szkoda, że nie mogliśmy zobaczyć ferajny na żywo. A chodząca dynia - świetna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku będzie o jednego przebierańca więcej!

      Usuń
  2. trzeba korzystać z każdej okazji do zabawy! dzieciaki były super poprzebierane!
    a tej maski Klona (Wadera) tak szukałam!!! hihihi, nawet akurat o tym pisałam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam sobie. Nasz strój ma już dwa lata i Maciek trochę z niego wyrósł, ale maska daje radę! Tak na marginesie, to stroje karnawałowe strasznie drogie! A ten był kupiony na bal przedszkolny.

      Usuń
  3. Ja jestem taka wojowniczo anty-halloweenowa. Nie, że to hołdowanie śmierci, tylko coś zupełnie nie związanego z naszą kulturą. Zabawa pozbawiona magii i znaczenia. A przecież można ogniska na rozstajach palić i w dziady się bawić;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nie lubię tego co amerykańskie, no ale szkoda zabronić dzieciakom zabawy. Gdyby ktoś się bawił w dziady, z chęcią bym dołączyła!

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie, ktoś te zabawy musi zacząć;) U mnie jeszcze większość znajomych jest niedzietna, ale jak się wysypią dzieci to pewnie będę kombinować jakieś dziadowe imprezy;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ale zajadają, aż milo! widać się napracowali!

    OdpowiedzUsuń