sobota, 30 sierpnia 2014

Zamiast lamperii / A kind of dado

Przyznam, że po zeszłorocznej imprezie urodzinowej Maćka zaczęłam zastanawiać się, jak często przyjdzie nam odświeżać ściany w wiatrołapie i na klatce schodowej. Zastanawiałam się jak rozwiązać problem tych łapek, których błyskawicznie przybywało, zwłaszcza wzdłuż schodów. Nie chciałam inwestować w nic drogiego, bo drogie musi długo służyć, a ja lubię zmiany w wystroju wnętrz.
Dzięki zbiegowi okoliczności czyli remontowi u teściów znalazłam rozwiązanie - gips. Materiał tani, położenie trochę droższe, a usunięcie (w razie czego) łatwe. Pan roztarł mi ten gips po ścianach nieregularnie, a że zostało nam dużo farby, mogliśmy pomalować go na taki sam kolor jak poprzednio i dzięki temu niebieski gips spotyka niebieską ścianę tak, jak morze styka się z niebem. W każdym razie moja wyobraźnia działa... Pan nie miał wyobraźni, nie rozumiał czemu nie chcę gipsu po sam sufit.
Projektownia V+G wycięła dla mnie dwie mewy. Opisałam pani Irinie fragment klatki schodowej z zegarem, a ona stworzyła dokładnie takie ptaki, o jakie mi chodziło. Myślę, że w wiatrołapie zawiśnie niedługo na fali mały statek.


After my son's birthday party last year I was worried to see so many dirty and oily spots on the walls, especially on the staircase. I wanted to have walls easy to clean. I found a man who made for me a kind of dado, but the material used for it is not an oil paint but plaster. The men made irregular shapes imitating waves because I wanted to have the walls looking like the sea meets the sky.
Then I asked Projektownia V+G to cut out wooden seagulls for me and they did it exactly as I wanted.
And I think some day I'll have also a small ship on the wave below.





11 komentarzy:

  1. Pomysłowe:)))śliczny kolor:))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze, to bardzo lubię u ciebie bywać, choc z braku czasu bywam rzadko. Ale jak już jestem to się napawam... Pasuje mi tu doslownie wszystko! Ty, klimat, twoje sukienki, atmosfera twego domu, szata graficzna, wpisy... Dzis od rana mam otwarty twoj blog i po prostu od czasu do czasu sobie popatrzę:) Bardzo fajne rozwiązanie zastosowałaś. Lubię patrzyć jak dom się tworzy, niebanalny, ciepły, nowatorski, na miarę gospodarzy... Pamiętam kiedys jak mój Kuba był mały jedne takie jego urodziny! Dzieci dostały farbki do malowania buzi (zabawa w Indian) i takie mi freski połozyli na scianie, że stałam jak zona Lota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Twojemu komentarzowi (i nie tylko temu ani nie tylko Twojemu) myślę sobie, że jest jednak sens dzielić się swoim życiem z innymi, skoro sprawia im przyjemność przyglądanie się moim poczynaniom. Czasem mam wątpliwości i jestem bliska zawieszeniu bloga, ale póki co, prę do przodu dzięki Wam.
      A Ciebie podziwiam, że ogarniasz te nasze blogerskie zakątki i zawsze zostawiasz po sobie komentarz!

      Usuń
    2. Jest głęboki sens! nawet jak niewielu osobom przyniesie sie troche wytchnienia, radości, estetycznych wrażeń, inspiracji. Ja naprawdę się cieszę, że na ciebie wpadlam i az podskoczyłsam z radości, jak zobaczyłam, że jeszcze jedna taka pozytywna sukienkowa wariatka jak ja istnieje! Swoja droga, z tą książką, jakbys w myslach czytała... zapowiada się piekna przygoda, bo w takich kategoriach to rozpatruje, oficjalnie jeszcze nic nie ogłaszam, bo nie jest projekt zakończony! ale masz tego noska, dobrze wyczułaś :) Pozdrawiam i uciekam

      Usuń
  3. Potrzebuję takich inspiracji, bo w głowie pustka, a w domu chaos :)!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem ogarnięcie domu jest mniej ważne od innych spraw, np. podróży!

      Usuń
  4. Nie byłam zachwycona pomysłem i wykonaniem lamperii ale teraz zmieniam zdanie. Z dodatkami zupełnie inaczej. Już myślę by jakiegoś anioła kapitana albo majtka ulepić z masy solnej ewentualnie łódeczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomysł godzien naśladowania. Ja zawsze na plus, jak widzę niebieskości.

    OdpowiedzUsuń